-Zmęczony jestem jak sto pięćdziesiąt! – jęknął Fryderyk. – ostatni raz dałem się zamknąć w plecaku. Następnym razem to ty Gienek siedzisz w bagażniku, a ja koło kierowcy.
Po długiej podróży samochodem z południowego New Jersey, gdzie byli na biwaku ze skautami w środku nocy wreszcie dotarli do domu.
-Błagam, chłopaki, nie kłóćcie się. Bo ja też ledwo się trzymam na nogach ze zmęczenia. Jutro porozmawiamy, na spokojnie. – rzucił ksiądz Piotr i padł jak kłoda na łóżko. Gienek nic nie odpowiedział. Też nie miał ochoty sie sprzeczać. W sumie jemu było wszystko jedno gdzie jechał. Przyzwyczaił się. Nie pierwszy i nie ostatni raz był w podróży i zdążył nieco przywyknąć do trudów wędrowania. A to piesza pielgrzymka do Częstochowy, a to wyjazd na beatyfikację Jana Pawła II do Rzymu. A to znów obóz skautowy, czy wyjazd z rekolekcjami do Chicago. Wlazł do łóżka, naciągnął koc na głowę i zasną prawie natychmiast. Fryderyk jeszcze chwilę jęczał, poczym zwinął się w kłębek i zasnął swoim zwyczajem na fotelu. Śniło mu się, że …. leży sobie wygodnie na fotelu zwinięty w kłębek i nikt mu cały dzień nie przeszkadza. A co się śniło Gienkowi?
Najnowsze komentarze