IV Niedziela Adwentu

IV Niedziela Adwentu

Przygotowujemy prezentu dla najuboższych-Kto tam? – zawołał Gienek. Kolejny raz zabierał się do czytania swojej ulubionej książki o wielorybach i kolejny raz ktoś mu przeszkadzał. A to pani z sąsiedztwa chciała

pożyczyć trochę cukru, bo „własnie się skończył, a goście mają zaraz być”, a to zadzwoniła jakaś pani i zawracała mu głowę sprawami, na których w ogóle sie nie znał „bo ja

myślałam, że pan z kościoła, to będzie pan wiedział”, a to trzeba było zejść do piwnicy, bo coś znowu wyło w kaloryferach i „na pewno termostat jest źle ustawiony i co chwila

zamyka i otwiera zawory”. No i oczywiście już 5 raz dzisiaj ktoś „koniecznie chciał się widzieć z księdzem Piotrem, bo ma dla niego i tylko dla niego wiadomość. I zapomniałam

mu przekazać po Mszy w kościele. Ja wiem, że go nie ma, ale może już wrócił, bo to w sumie nic pilnego, więc zadzwonię jeszcze raz za chwilę, dobrze?”. Nie mogą ludzie

zrozumiec, że jak ksiądz ogłaszał dzisiaj, że pojechał do Copiague na spowiedź i wróci dopiero późnym wieczorem, to pojechał do Copiague na spowiedź i wróci dopiero

późnym wieczorem. Więc nie może być akurat teraz obecny. Ani nawet za chwilę. Zwłaszcza że jest niedziela po południu i biuro parafialne i tak jest zamknięte.

– No chwila, chwila, no muszę dojść przecież!- Zawołał znowu znienierpliwiony, bo nie dość, że ktoś mu przeszkadza, to jeszcze wisi na tym dzwonku, jakby nie wiedział, że on

właśnie czytał książkę o wielorybach. Poleciał do drzwi. Na ganku stały dwie wielkie paczki zapakowane w kolorowy papier i z piekną kokardą na górze.

– hmm. paczki same przyszły? – zaczął się głośno zastanawiać…. W tym momencie zobaczył dwie pary dziecięcych oczu wyglądających zza pudełek.

– Surprise! Niespodzianka! – dwie dziewczynki wyskoczyły z ukrycia . Znał je z kościoła. Starsza, Payton, była w zeszłym roku do I Komunii i teraz była jedną z najgorliwszych

ministrantek. Młodsza, o dźwięcznym imieniu Piper, miała dopiero 5 lat, ale też chodziła na zbiórki „bo ja też bardzo chcę!”

-Hi, Gienek. – zaszczebiotała Payton po angielsku – Mama powiedziała, że zbieracie prezenty dla dzieci, które nie mają pieniędzy, żeby kupic prezenty, to myśmy im kupiły,

żeby też miały fajne święta. My tylko przynosimy i znikamy, bo mama czeka w aucie, bo jedziemy do kina. I tak po drodze wpadliśmy tu. – patrzyły na niego z uśmiechem.

Cała złość od razu mu minęła.

– O! jak fajowo! Czad po prostu! Dzięki bardzo! Postawcie to tutaj! O! jakie wielkie pudełka! Jak się cieszę, że też chciałyście pomóc w naszej akcji! Super w ogóle!

Dziewczynki wniosły pudełka, pomachały i zniknęły równie szybko, jak się pojawiły.

Gienek pozdrowił je i westchnął. Zawsze wzruszał go zapał i chęć pomocy innym, jaką miały dzieci.

Wrócił do pokoju, by zagłębić się w porzuconej kolejny raz lekturze. Ale jakoś mu odeszła ochota na zgłębianie tajemnic oceanów i ich mieszkańców. Zrobiło mu się głupio, że

cały dzień narzekał, zamiast … no właśnie. Przypomniała mu się Ewangelia, którą słyszał dziś rano na Mszy świętej. O tym, jak święta Elżbieta z radością przyjęła Maryję, gdy

ta przyszła ją odwiedzić. I jak potem w homilii ksiądz Piotr mówił, że święty Jan, choć był jeszcze pod sercem swojej mamusi, już rozpoznał, że Maryja przynosi Pana Jezusa,

Zbawiciela.

– no ładnie. Tyle razy dzisiaj Pan Jezus do mnie przychodził, ukryty w innych ludziach, a ja go nie poznałem i wcale się nie ucieszyłem. ech, Gienek, Gienek. Ty samolubie…. –

powiedział do siebie i smutno pokiwał głową. – No i co tu teraz zrobić? Jak to naprawić….

– No, niektórych rzeczy już naprawić się nie da. Można przeprosić i na przyszłość robić inaczej. Sam mi kiedyś tłumaczyłeś – odezwał się głos.

– oooo. Fryderyk? A co ty tu robisz? – Gienek rozejrzał się zdziwiony i ujrzał szopa siedzącego na fotelu. Zaskoczyło go to i czuł się nieco zakłopotany, że przyjaciel usłyszał

jego osobiste zwierzenia.

– No siedzę tu od jakiejś godziny. Tylko że tak się miotasz, że nawet żeś mnie nie zauważył. – mruknął Fryderyk. – ale spoko. Jasna sprawa. Też bym się pewnie tak spienił,

gdyby co chwila mi ktoś przerywał. Ale wiesz co? Może w takim razie, zamiast się teraz zamartwiać, pójdziemy razem na dół i uporządkujemy te wszystkie pakunki, żeby jutro

Dianne miała mniej roboty, co?

– No to chyba dobry pomysł.

III Niedziela Adwentu

III Niedziela Adwentu

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– No cześć, co robisz? – zagadnął Gienek księdza Piotra, który siedział w pokoju nad jakimiś książkami.
– Przygotowuję homilię na niedzielę.- rzucił za siebie ksiądz nie odrywając wzroku od książki.
– a jak to się robi? – zapytał pluszowy zakonnik.
– czytam najpierw czytania dla siebie, modlę się, zapisuję różne myśli, potem szukam podobnych fragmentów w innych miejscach Pisma Świtego, znów zapisuję, co mi się najbardziej podobało i tak dalej. A potem na koniec sięgam po jakiś komentarz na przykład Ojców Kościoła.
– A co to są Ojce Kościoła? – zapytał zwinięty w kłębek Fryderyk, którego rozmowa dwóch przyjaciół najwyrazniej wyrwała z poobiedniej drzemki na fotelu.
– Nie co, a kto. I nie Ojce, a Ojcowie. To tacy bardzo pobżzni i mądrzy ludzie, którzy żyli dawno, dawno temu i psali bardzo mądre i ciekawe komentarze do Pisma świętego. – wytlumaczył ksiądz.
– aaa no to fajnie. A kto to są….- próbował kontynuować Freddie, ale Gienek mu przerwał:
– No i co wymysliłeś dzisiaj?
– a nawet ciekawe rzeczy. Bo dziś Ewangelia jest o Janie Chrzcicielu.
– a to ten gościu, co jadł szaraki oraz miód, i nosił płaszcz z Elbląga? – błysnął Fryderyk
– eeee. no nie zupłlnie. Jadł miód. owszem, ale szarańczę a nie szaraki, a płaszcz był z sierści wielbłąda raczej. – poprawił ksiądz Piotr
– aa, no to prawie zgadłem!
– no, prawie.
– No ale co z tym Janem ? – dopytywał się Gienek. Niby pamietał całą historię o Janie Chrzcicielu, wiedział o tym, że przychodziły do niego tłumy ludzi, by słuchać tego, co mówił, ale i tak zawsze lubił, jak ksiądz opowiadał im biblijne historie, bo zawsze coś nowego było do odkrycia.
– No ludzie przychodzili do Jana i pytali go: „co mamy robić?”
– no to sami nie wiedzieli? Trzeba rano wstać, iść do pracy, zarobić pieniądze, by potem można było kupić sobie prezenty pod choinke. Być przez chwilę zadowolonym, a potem znów od początku, do pracy, żeby….- rzucił Fryderyk
– no, aleś wymyślił…. – Gienek pokiwal głową z politowaniem.
– no, co…. – jęknął Szop.- że niby co źle? aaa. no tak .Wtedy nie było jeszcze choinek, tak?
– no, wiesz, nie tylko to. Bo z tego, co mówisz, to by wynikało, ze najważniejszą rzeczą na świecie są pieniądze. – zaczął wyjasniać ksiądz Piotr – A przecież tak nie jest. I w sumie ci, którzy przychodzili do Jana, to wiedzieli, że coś jest w ich życiu nie tak, że źle robią, bo właśnie tak za tymi pieniedzmi ganiają. Ale nie bardzo wiedzieli, jak to naprawić i czy w ogóle da się cokolwiek jeszcze naprawić. I Jan daje im bardo proste wskazówki: bądź uczciwy w tym, co robisz i dziel się z innymi, tym co masz. Nie mówi o jakiś niezwykle skomplikowanych rzeczach, ale mówi prosto. Tak, żeby każdy, nawet najmniej wykształcony, mógł zrozumieć: dziel się tym, co masz, z tymi, którzy nie mają. Nie oszukuj, nie wymuszaj pieniędzy od innych, nie stosuj przemocy. Proste, co nie?
– no niby proste do zapamiętania, ale jak to zrobić? – zadumał się Fryderyk
– no i słuszne pytanie. Bo w sumie bez Pana Jezusa bardzo trudno jest zrobić coś takiego, jak odwrócenie się od grzechów. Tu potrzeba łaski. I Pan Jezus właśnie tę łaskę chce nam dać. A my, jeśli rzeczywiście chcemy być szczęśliwi nie tylko chwię, ale zawsze, mamy tę łaskę przyjąć i z jej pomocą to wszystki wprowadzić w życie. Ale o tym to będziemy czytać w innym fragmencie Ewangelii. A teraz, jeżeli nie macie nic innego do roboty, skoczcie na dół i pomóżcie w przygotowywaniu naszych parafialnych paczek dla ubogich. I powiedzcie Dianne, ze ja przyjdę, jak skończę homilię. – ksiądz pomachał im na pożegnanie i pochylił się znów nad książkami.
– no fajnie. Ja już lece! – zawołał Gienek i podreptał do biura parafialnego, gdzie czekało na posegregowanie i rozdanie wiele przyniesionych przez parafian kolorowych pakunków, paczek i toreb z prezentami dla ubogich.
– jak to było? – starał się sobie przypomnieć Fryderyk – „kto ma dwie suknie, niech da temu, kto nie ma?”….

II Niedziela Adwentu

II Niedziela Adwentu

10710688_803449676365194_2111831996727520411_n-Ło mamuniu kochana! Ależ dziury na tej drodze!- wrzasnął Fryderyk podskakując aż pod sufit na tylnym siedzeniu.

-No, kochany, czego oczekujesz. Toż to Nowy Jork. Tu wszystko musi być wielkie. Wielkie miasto, wielkie domy, wielkie ulice, wielkie korki to i wielkie dziury. Big Apple w końcu, co nie? – rzucił za siebie ksiądz Piotr ani na chwilę nie spuszczając wzroku z jadącego przed nimi samochodu.

– No, ale choć trochę mógłbyś zwolnić – nie dawał za wygraną Fryderyk.

-to by od razu zaczęli za mną trąbić, że blokuję drogę – próbował usprawiedliwiać się ksiądz.

-no już bez przesady. Znó tak wolno to nie jedziemy. A lepiej uważaj na tych dziurach, bo jak urwiesz ośkę, to nigdzie nie dojedziemy. – wtrącił Gienek jak zwykle siedzący na przednim siedzeniu, zapięty bezpiecznie pasami.

-no już dobrze. Przepraszam. -poddał się ksiądz Piotr – Już zwalniam. Ale ostrzegam; Kościuszko Bridge jest w remoncie i będzie znowu trzęsło jak sto pięćdziesiąt.

Przez chwilę jechali w milczeniu: Ksiądz Piotr skoncentrowany na omijaniu dziur i przepychaniu się przez korek, a Fryderyk z Gienkiem jak zawsze z zachwytem obserwujący mieniącą się kolorowymi światłami linię wieżowców na Manhattanie. Empire State Building dziś podświetlony był na zielono-czerwono.

-oho! znaczy się że Boże Narodzenie blisko. wieżowiec na choinkę przerobili – zażartował Fryderyk. -a widzieliście tą choinkę przez Rockefeller Centre? W tym roku taka sobie, co nie? No, a Macy’s jakie tłumy muszą dzisiaj być….

-a żebyśmy my się tak do Bożego Narodzenia przygotowali duchowo, jak się przygotowujemy prezentowo, to byłoby dopiero mistrzostwo świata… – westchnął Gienek zamyślony.

– To prawda. Biegamy, jeździmy, kupujemy, sprawdzamy, gotujemy… a potem patrzysz na kalendarz, adwentu coraz mniej, postanowienia adwentowe zamieniamy na noworoczne, te znów odkładamy na wielkopostne i nic z tego naszego naprawiania życia nie wychodzi… – powiedział ni to do siebie, ni to do pluszaków ksiądz Piotr

– no właśnie…. Taki to już jest ten zwariowany świat. Każdy za czyms goni. Ci za pieniędzmi, ci za sławą, ci za władzą, a Pan Jezus to się robi zupełnie niepotzrebny w tym wszystkim. A to, co mówił, to nikogo nie obchodzi.-westchnął smutno Fryderyk.

– ale to nie ma co teraz biadolić, tylko trzeba się nawracać. – przerwał mu Gienek – Jak jeden Szop się nawróci, to już będzie świat lepszy! Wystarczy, że jeden Gienek przestanie biadolić i narzekać, a zacznie słuchać Słowa Bożego, to już będzie o jednego Słuchającego Słowa Bożego więcej. A jak jeden ksiądz się nawróci, i zajmie się tym, co ksiądz powinien robić, a przestanie zajmować się tym, czym nie powninen, to już w ogóle będzie czad, co nie?

– ojej ojej. aleś pojechał. Że niby czym to ja mam się zajmować, a się nie zajmuję, co? Mądry się znalazł! – oburzył się ksiądz.

– No właśnie. Uderz w stół, a nożyczki się odezwą. – mruknął Gienek. – a to ja mam być twoim sumieniem czy co? Sam dobrze wiesz, na co najwięcej czasu tracisz! Zamiast kazania przygotowywać, to siedzisz na fejsie i tylko się denerwujesz na innych, zamiast czytać Ojców Kościoła to ślęczysz nad gazetami, zamiast jechać do wspólnoty na liturgię słowa, to mecz oglądasz, zamiast …

– no już dobrze, dobrze. – przerwał mu ksiądz – Wiem, wiem! Przepraszam, Muszę się nawracać. To wszystko prawda. Najwyższy czas wybrać się do spowiedzi.

– no i bardzo dobrze. Będzie akurat na Brooklynie liturgia pokutna. Arturo nas zapraszał. Nigdy nie jest za późno, by prostować ścieżki dla Pana. Dziś akurat w Ewangelii o tym było. Że przyszedł Jan i mówił: prostujcie ścieżki dla Pana, wyrónajcie drogi, zasypcie dziury i te wszystkie pagórki wyrównajcie. – zacytował z pamięci Gienek.

– no to postanowione. Nawracamy się. Dzisiaj! Teraz! – wykrzyknął ksiądz Piotr.

– Teraz kochany to ty miałeś skręcić na Metropolitan Avenue. – rzucił Fryderyk, który jedyny śledził wskazania GPS.

– no to ładne….- jęknął ksiądz.

–  to teraz słowo „nawracaj się” nabiera nowego znaczenia….- podsumował Fryderyk

1781349_358609044304504_3683205094927342799_o