Gienek, Fryderyk i Wielki Tydzień

Gienek nie czuł się najlepiej. Od jakiegoś czasu szykował się na operację. Parę rzeczy w jego pluszowym ciele wymagały naprawy. Nie lubił igły, nici i łatek, ale cóż… Taka kolej rzeczy.

-Gienku, myślę, że już czas- pani krawcowa jak dobry chirurg patrzyła na niego łagodnym wzrokiem.-Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Po zabiegu będziesz musiał zostać tu kilka dni, żebyśmy zobaczyli czy wszystko jest w porządku.

-No dobrze…. Mam nadzieję, że Fryderyk da radę sam przygotować wszystko do Świąt….

Gienek martwił się, że operacja wypadła akurat w Wielkim Tygodniu, gdy zawsze jest najwięcej przygotowań, ale Ksiądz Piotr nalegał:

-Potrzebujemy cię całego i zdrowego. Nie ma co czekać. Idziesz teaz i koniec.

-My damy sobie radę.-zapewniał Fryderyk-Zrób listę rzeczy, które mam zrobić i już. Oj tam, oj tam, Wielkie mi halo, przygotowania! Nie takie rzeczy się robiło!

***

-Halo Freddy, jak tam?- Gienek dzwonił do przyjaciela, by sprawdzić, czy przygotowania idą pomyślnie. Szwy na karku wyglądały całkiem nieźle, ale ciągle jeszcze był obolały.

-Wszystko ok.- odpowiedział Szop.

-Na pewno wszystko? Sprawdzałeś z listą, którą ci zostawiłem?

-Wszystko ok. – powtórzył Freddy, ale jego głos brzmiał podejrzanie zbyt pewnie.

-Hmmm. Chyba zostawiłes wszystko na ostatnią chwilę, a terz siedzisz i grasz na komputerze.

-yyyyy. Noooo, jaaaa, ten tegooo….- plątał się Fryderyk – kamerę masz jakąś? Kontroklujesz mnie?

-Nie. Znam cię aż za dobrze. Freddy. Prosiłem cię, zaufałem ci, powierzyłem ci zadanie. … jęknął Gienek. – A ty obiecałeś, że dasz radę!

-No bo dam. Został mi jeszcze cały wieczór i juto cały dzień. – Próbował tłumaczyć się Freddy

-zacznij, natychmiast, bo potem okaże się, że czegoś brakuje i będzie afera.

-no dobra….-Fryderyk odłożył słuchawkę. Ten to zawsze chce mieć wszystko pod kontrolą. Ale niech mu będzie. Gdzie ta lista jest. O, tutaj. Co my tu mamy. Kupić pachał, znaleźć kołatki…

***

Gienek wrócił do domu w czwartek po śniadaniu. Ksiądz Piotr pojechał już do katedry na Mszę Krzyżma, więc z Fryderykiem siedzieli sami w kuchni próbując ogarnąć rzeczywistość parafii.

-Próbę z ministrantami zrobiłeś?-Wyliczał Gienek

-Zrobiłem. Maggie niesie kadzidło, Wiktor krzyż, Mateusz i Dawid świece. Wszystko przećwiczyliśmy. Ze trzy razy. Było trochę śmiesznie, bo się okazało, że Paweł jest za mały, , żeby sięgnąć do ucałowania krzyża, więc jego brat podleciał i wziął go na ręce. Było fajnie.

Gienek uśmiechnął się. Paweł był czwarty z braci Nowaków i miał dopiero 5 lat, tak się upierał, że też chce być ministrantem, jak jego bracia i był tak wytrwały w chodzeniu na zbiórki, że w końcu ksiądz Piotr mu pozwolił.

-no dobra, a inne rzeczy zrobione?

-No w sensie, że co?

-No to, co ci napisałem: – kwiaty do Bożego Grobu zamówić, figury odkurzyć, kołatki sprawdzić, czy się nie połamały, paschał przygotować, rylec i gwoździe znaleźć, kadzidło wyczyścić, tekturowe kółka pod świeczki dla ludzi na Wielką Sobotę, no i w ogóle: generalne sprzątanie całego kościoła: alby dla mninistrantów wyprać, baldahim na procesję rezuerkcyjną sprawdzić,

-No, ba! Oczywiscie, że zrobione.- Dałeś mi zadanie do wykonania, zaufałeś mi, no to zrobiłem, co trzeba. No pewnie, że nie było łatwo, bo gry komputerowe ciągnęły mnie co chwila. Ale powiedziałem sobie: Panie Jezu, przecież obiecałem Gienkowi, nie mogę go rozczarować. To proszę, pomóż mi pokonac te pokusy. No i ja tu patrzę, a to raz dwa, wszystko zrobione. A jeszcze jaki zadowolony byłem, bo się wielu fajnych rzeczy nowych nauczyłem.

-No, to ja się bardzo cieszę. – rozpromienił się Gienek.

-A teraz możemy zrobić to całe to, no, jak to się nazywa trydudum, trydentum-Fryderyk próbował sobie przypomnieć.

-Triduum- poprawił go przyjaciel.- I bardzo dobrze, bo najważniejsze, zeby w czasie tego najważniejszego czasu w Kościele skupic się tylko na tym, co najważniejsze: na męce śmierci i Zmartwychwsatniu Jezusa. I przeżyć całe trzy dni na modlitwie, nie zawracając sobie głoby niczym innym.

-no i dlatego wszystko już przygotowałem wcześniej! Dumnie powiedział Freddy

-Taaa, ty przygotowałeś…- rzucił jakby od niechcenia Ksiądz Piotr, który właśnie wszedł do kuchni.


artykuł ukazał się w miesięczniku Nowe Życie (4/2018)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

I accept that my given data and my IP address is sent to a server in the USA only for the purpose of spam prevention through the Akismet program.More information on Akismet and GDPR.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.