Fryderyk właśnie póbował odkręcić słoik, gdy usłyszał gwizdek.
-Jeden długi, dwa krótkie…. Doooo – li – na…. -zastanowił się chwilę próbując przypomnieć sobie zasady zapamiętywania alfabetu Morse’a. D jak Drużyna! Wiem!- krzyknął triumfalnie – Drużyna na zbiókrę! – zawołał w stronę Gienka. Razem z przyjacielem rzucili wszystko i pędem pobiegli na plac apelowy.
Po chwili cała drużyna stała na baczność przed masztami flagowymi.
-Drużyno! Ważne ogłoszenie – Zaanonsowała druhna drużynowa Kasisa – Dziś w nocy mamy z sąsiednią drużyną podchody.
-To czad!-ucieszył się Fryderyk-Uwielbiam noc! Szopy to w końcu zwierzęta nocne.
-Będziemy podzieleni na dwa zespoły.-tłumaczyła druhna Kasia.-Jedna grupa skrada się do obozu przeciwnika i próbuje niezauważenie wbić pod masztem kołek z kartką, na której będzie godzina i podpisy. Druga grupa ma strzec naszego obózu, żeby przeciwnikowni nie udało się tego zrobić! Zrozumiano?
Tak jest!-Odkrzyknęły zastępy.
-Ubierz się ciepło.-druhna Kasia z troską popatrzyła na Gienka.-Nie ma co prawda mrozu, ale to jednak zimowisko, a nie letni obóz. Ty idziesz ze mną i zastępem Jastrząb i Wilk i będziemy podchodzić obóz 2. Drużyny Łomiankowskiej.
-Spoko siostra, nie takie rzeczy!-odpowiedział pewnie Gienek.
-Freddy, ty zostajesz z Panterą i Sarną na warcie. Masz swoje ciepłe futerko, ale może weź koc?
-Dobry pomysł! Wezmę ten ze starłorsami. Ten, który Evelyn mi sprezentowała na gwiazdkę w zeszłym roku. – Zaproponował Freddy.
-Bardzo dobrze. – Kasia zaaprobowała decyzję Szopa – Pamiętaj, nie wolno ci zasnąć. Masz czuwać! Chodź po placu apelowym całą wartę, to nie będzie ci się chciało spać. Zmiana warty co godzina.
-Będę czuwał jak nigdy w życiu! – dumnie zapewnił Fryderyk.
* * *
Około pierwszej w nocy obudziło Freddiego szturchanie w bok i cichy głos zastępowej Ani: -Wstawaj, twoja kolej.
-Taak.-szepnął zaspany.
-Masz latarkę i gwizdek. Obudź nas, jakby co. Ty patrolujesz plac apelowy, Krysia jest przy bramie, a Zosia przy baraku. Obudź Marysię za godzinę. – Ania zniknęła w ciemności
-Wiem przecież–burknął wyraznie rozdrażniony-Co oni tacy wszyscy zatroskani. Nie pierwszyzna mi przecież!
Szop spacerował miarowo po placu apelowym. Entuzjazm powoli słabł, łapki marzły, głowa ciążyła.
-Takie chodzenie w kółko nie ma sensu. Męczące jest. W sumie nic się nie stanie, jak siądę na chwilę. Będę miał oko na wszystko. Przecież nie zasnę.
Zawinął się w koc i przycupnął pod masztem. Nad jego głową delikatny powiew wiatru łagodnie kołysał flagami. To w lewo, to w prawo. To w lewo, to w prawo….
-Co to jest?!-krzyk druhny Kasi wyrwał Fryderyka ze snu.
Rozejrzał się. Słońce właśnie wyłaniało się zza horyzontu. Wszyscy stali nad nim patrząc z niedowierzaniem na wbity tuż przez nosem Fryderyka…kołek z kartką:„01:13 Beata, Jagoda. 2 Łomianki”
-Ale wtopa.-Jęknął Fryderyk.
-Zasnąłeś.-Gienek spojrzał na przyjaciela z wyrzutem
-No, Ameryki nie odkryłeś–próbował się tłumaczyć Szop.
-Całe 13 minut po tym, jak cię Ania tu zostawiła. Gratulacje!-brązowe oczy Kasi płonęły ogniem.
-no wstyd mi! Przepraszam!-wił się Fryderyk- Nie będę się tłumaczył, po prostu głupio zrobiłem, nie posłuchałem cię, no i usiadłem i…..
-No cóż. Nauczka na przyszłość. – Westchnęła drużynowa – Jakoś musisz wynagrodzić to tym, którzy bardzo się starali, by wygrać grę.
-czyli znowu ja zbieram chrust na ognisko?-westchnął Fryderyk.
-Czytasz w moich myślach–rzekła z szelmowskim uśmiechem.
–To ja mu pomogę-zadeklarował się Gienek.
Robota była prosta, bo suchych patyków było pełno. Chodzili przez chwilę w milczeniu zgarniając chrust na jedno miejsce niedaleko paleniska.
-Głupio, co nie?-odezwał się wreszcie Fryderyk
-No Głupio. Byliśmy bardzo blisko tego, by wbić nasze kołki w ich obozie, ale ciągle ktoś tam chodził i nie daliśmy rady. Nawet chciałem się próbować czołgać przykryty liśćmi, ale Kasia powiedziała, że i tak mnie widać, więc zrezygnowałem. No cóż. Ważne żeby z tego wyciągnąć wnioski.-odparł Gienek-Przypomniałem sobie, że na początku Adwentu była ewangelia o tym, żeby czuwać. Ty przegapiłeś przyjście zwiadowców, a Ewangelia mówi o tym, by nie przegapić przyjścia Pana Jezusa. To dużo ważniejsze. Niedługo Boże Narodzenie i dobrze by nie przegapić tego.
-a jak się przygotować? – zapytał Fryderyl
-Modlić się więcej, iść na rekolekce, zrobić dobrą spowiedź. Żadne tam ekstrema. Zwyczajnie. Codziennie. Bo przecież Pan Jezus przychodzi do nas codziennie i codziennie mamy być gotowi na spotkanie z Tym, który nas kocha, prawda?
-no ba!- zgodził się Fryderyk.
—
drukowana wersja artykułu ukazała się w grudniowym numerze Miesięcznika Archidiecezji Wrocławskiej „Nowe Życie”.