Gienek siedział sobie na ganku przed domem przysłuchując się wiosennym śpiewom ptaków. Uwielbiał wiosnę, gdy na gałęziach pojawiały się małe, nieśmiałe pąki, gdzieniegdzie w jeszcze poszarzałej trawie zaczynały przeświecać kolorowe kwiatki, by nagle wszystko rozbłyskało zielenią I kolorami, a ptaki, które jeszcze niedawno zmarznięte i skulone tylko skakały to tu, to tam, w poszukiwaniu rozsypanych okruchów chleba, teraz świergotały bez opamiętania fruwając wszędzie z wielką radością. Z marzeń wyrwał go hałas na pietrze. Jakby ktoś przewrócił z hukiem całą szafę. (doświadczenie mówiło mu, że to Fryderyk znów miał jakiś dziki pomysł….)
Pobiegł prędko na górę. Na środku korytarza siedział Fryderyk pomiędzy poprzewracanymi walizkami.
-Co robisz? – krzyknął Gienek przerażony.
– A , pakuję się. – Fryderyk udawał, że nic się nie stało.
– No ale te walizki wszystkie?
– ja tam chciałem wziąć tylko jedną, tą najdolniejszą, i nie chciałem z nimi wszystkimi zadzierać, ale one rzuciły się na mnie zupełnie z zaskoczenia!
– no a czegoś się spodziewał? Jak wyjąłeś najdolniejszą walizkę, to te najgórniejsze spadły. To logiczne przecież!
– no może dla ciebie. Ja nie wiedziałem, że one takie zazdrosne są jedna o drugą.
– to nie ma nic wspólnego z zazdrością, a z przyciąganiem ziemskim. Jeżeli spod górnej walizki wyciągniesz dolną, to górna spadnie na ziemię z siłą o wartości wprost proporcjonalnej do wysokości i masy walizki. To przecież powszechnie znane prawo spadania walizek. Nie uczyli cię w szkole?
– No może i uczyli. Ale ja potrzebowałem walizki!
– No to nie mogłeś wziąć najgórniejszej? – Gienek nie mógł zrozumieć przyjaciela
– Ale ja potrzebowałem tej najdolniejszej! – upierał się Freddy.
– Oh jeejj… – Gienek dał za wygraną. – No ale ale…, po co ty się pakujesz? Wyprowadzasz się gdzieś?
– No a i owszem.- odrzekł Fryderyk z zadowoloną miną.
– Ale jak to? Dokąd? Czemu? Po co? – tym razem Gienek był całkowicie zaskoczony.
– No bo już mi się trochę tu znudziło w naszym małym pokoju, a przeczytałem w Ewangelii, że Pan Jezus powiedział do uczniów: pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam, nie tak jak daje świat, ja wam daję. No to pomyślałem, że skoro normalnie w świecie za wynajem pokoju to trzeba sporo zapłacić, więc jak ma być u Pana Jezusa inaczej, to się opłaca, co nie? – Fryderyk wydawał się całkowicie przekonany co do swojej decyzji.
– Freddy – jęknął przeciągle Gienek łapiąc się za głowę. – Ale Pan Jezus nie mówi o pokoju do mieszkania, tylko mówi pokój, czyli że pokój no… yyy… pokój… aaaa, no właśnie….no bo po polsku słowo pokój ma dwa znaczenia. Pokój jako miejsce do mieszkania, ale Jezus mówi daję wam pokój czyli że nie – wojnę, tylko pokój.
– No jeejku… – Freddy zrozumiał natychmiast swoją pomyłkę i nie krył rozczarowania. -No to nie mógł po angielsku powiedzieć? W końcu jestem amerykańskim zwierzątkiem, to był zrozumiał, że chodzi mu pokój czyli “Peace”, a nie pokój czyli “Room”. No I ja na durnia znowu wyszedłem….
– No, na durnia nie, bo mi też było to od razu trudno wytłumaczyć. – przyznał Gienek.
Fryderyk podrapał sie łapka po głowie.
– A no to już w sumie teraz ja całkiem nie wiem, co to znaczy, że Pan Jezus daje pokój nie tak, jak świat? Chyba pokój czyli brak wojny to jasne jest? Co nie?
– No w sumie to bardzo ważne pytanie. – Zamyślił sie Gienek- bo wychodzi na to, że mimo że wiadomo że nie wolno się strzelać i zabijać, to ludzie i tak się strzelają i zabijają. No I niektórzy mówią: to my wprowadzimy pokój w ten sposób, że zrobimy porządek z tymi wszystkimi, co to nie chcą porządku. I powsadzamy wszystkich do więzienia, albo powystrzelamy. Tylko że wtedy trzeba zrobić strasznie dużo karabinów, żeby ci, co pilnują porządku i pilnują pokoju, mieli więcej niż ci, co to nie lubią porządku i nie chcą pokoju. No i to chłopakom na całym świecie jakoś strasznie marnie wychodzi takie pilnowanie się wzajemnie, I co chwila ktoś do kogoś I tak strzela I to jest strasznie smutne. A jeszcze smutniejsze jest to, że niektórzy mówią: my strzelamy, bo to Pan Bóg nam tak kazał strzelać.
– No to faktycznie straszne! Co to musi być za Pan Bóg, że każe zabijać innych. Jakiś bardzo niedobry Pan Bóg. – Szop aż zatrząsł się ze zdenerwowania.
– No ja raczej bym powiedział, – skomentowął Gienek – że ci, co tak mówią, to nigdy nie spotkali prawdziwego Pana Boga i zupełnie nie zrozumieli, co Pan Bóg do nich mówi. Za czasów Jezusa też tak było, że wojowali i wojowali. I się buntowali jedni na drugich i się zabijali. A Pan Jezus mówi: ja wam dam prawdziwy pokój, nie taki, o który trzeba sie bić. Taki pokój, co to się zaczyna w środku, że człowiek zaczyna kochać drugiego człowieka. Bo jak kochasz drugiego, to już wtedy nie chcesz do niego strzelać. I Pan Jezus właśnie chce taki pokój dać każdemu.
– No ale nie każdy chce taki pokój mieć.- zamyślił się Freddy.
– No właśnie. No to naszym zadaniem jest zacząć od siebie. I tak jak święty Franciszek sie modlił: nieść pokój tam gdzie panuje nienawiść, przebaczenie, tam gdzie panuje krzywda. Zaczynając od siebie i swoich najbliższych.
– Aha. – westchnął Freddy.
– No, to teraz sprzątamy te walizki, bo jak ksiądz Piotr wróci, to dopiero będzie wojna. – Gienek spojrzał na walizkowy bałagan
– no, wojna pokojowa. – Fryderyk wygrzebał się ze stosu walizek i zabrali się razem do pracy.